Psalm ten dedykuję, mojemu mężowi Pysiowi i jego amigos – kocham was dziubaski :* <3
Tag: alkohol
Alkohol – kilka przypadkowych faktów (głównie zmyślonych)
Poniżej kilka faktów o alkoholu, które mogą Was zainteresować:
(właściwie to nie faktów, ale raczej mitów, bo kilka sama wymyśliłam, ale o alkoholu więc czytajcie)”
Litrogodzina – nowa jednostka czasu
W ten weekend odkryliśmy z Pysiem nową jednostkę miary czasu: litrogodzinę.
Jak można mierzyć czas w objętości? Bardzo prosto i jestem pewna, że nie raz tak robiliście.
Letni czas wolny spędzamy z Pysiem na obrabianiu pańszczyzny w domu (ewentualnie na spokojnych spotkaniach ze znajomymi połączonych z partyjką krykieta – tej wersji będziemy się trzymać). Tak było i tym razem. Pod koniec niedzieli zostało jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, ale trzeba przecież też odpocząć i tak oto, siedząc na tarasie, zdefiniowaliśmy litrogodzinę: (więcej…)
Dlaczego Warsaw Shore jest tak genialnym programem?
Nie przywidziało Wam się – mam zamiar wychwalać Warsaw Shore. I to szczerze bez zwykłego sarkazmu. I do tego po tekście o tym, że telewizja jest rozrywką dla niewybrednych.
Autentycznie uwielbiam oglądać Warsaw Shore i z niecierpliwością oczekiwałam na drugi sezon. Pierwszy odcinek nie zawiódł moich oczekiwań. Było wszystko za co kocham ten program: nieodpowiedzialne alkoholizowanie się, niby przypadkowa golizna, genialne autorskie powiedzonka.
Babskie piwo
Jestem kobietą i lubię piwo. O zgrozo: smakowe!
Całe lato piłam wszelkie odmiany piw wymieszanych lemoniadą. I co z tego? No właśnie nic.
Nic nie powinno to obchodzi innych ludzi. Nie powinni się czepiać tego co piję. Wytykać mnie palcami i piętnować. A jednak to robią.
Zjawisz się na imprezie z czteropakiem jakiegoś lekkiego piwa i jesteś naznaczona. Pół biedy jak jesteś kobietą, ale żeby mężczyzna pił takie siki? Bo babskie piwo, bo tak nazywa się wszystkie piwa smakowe, może pić kobieta i to tylko jak nikt jej nie widzi. Nawet na grillu we własnym ogródku, zaproszeni goście potrafią napaść na Ciebie oburzeni, że pijesz takie “soczki”. A co w tym złego?